dwie szkoły: pierwsza podpowiada, by rzucić się w wir
namiętności, pożądania, wykorzystać sprzyjającą chwilę, kolokwialnie ‘puścić
się i olać’ konsekwencje, druga to ostudzić już na początku pokusę ‘zakochania’,
przetłumaczyć sobie te wszystkie plusy dodatnie i plusy ujemne i wciąż wiernie
trwać przy boku wieloletniego partnera, film tak naprawdę nie prezentuje żadnej
z wyżej opisanych, coś niby jest na rzeczy, a właściwie nic się nie wydarzyło, miała
pewnie to być przestroga przed zdradą podana z refleksją, że wszystko jest
kwestią wyboru, ale z takim bólem i zaciskiem poślada, że przerysowana głowa
mała, oszałamiająca Sophie Marceau mimo dobijania powoli do pięćdziesiątki, wyglądająca
wciąż jak torpeda, jak milion dolarów powinna zamiast rzucać się w ramiona
stetryczałego Francoisa Cluzeta, to uciekać od takiego starego dziada-amanta
jak najdalej, jak można było zderzyć ze sobą taką parę?, jeżeli już jakiś
kontakt to podawanie mu kroplówki, na siłę odmłodzony, podtatusiały,
wyglądający jak ciepłe kluchy, sprawiający wrażenie ciągłego wstrzymywania
zwieraczy kompletnie nie przekonuje, jak kobieta z taką energią, rozbuchanym
seksapilem, ekranową prezencją może zakochać się w takim mydłku?, oszałamiająca
Zośka i klon Dustina Hoffmana z zadyszką w co drugiej scenie, bzdura, fałsz i do
porzygu wydobywająca się zewsząd egzaltacja, oczywiście to wyłącznie śmietanka
towarzyska, to pretensjonalne highlife’owe buzi dupci przy świecach, ale namiętności
w tym zero, zero pasji, zero iskry, to wyłącznie żart, niewiarygodne jajo, to
widokówka, tani spot reklamowy połączony z reklamą viagry i perfum, tytułowe
pożądanie?, chyba przymusowe skazanie, bzdura, która nie sięga nawet do pięt „Fatalnemu
zauroczeniu”, Zośka uciekaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz