O CZYM MARZĄ FACECI reż. Harald Zwart / 2001

oj co baba potrafi zrobić z facetami…., przyzwoita komedia, może nie jest to nic odkrywczego i porywającego, ale regulaminowy poziom zachichotania może się pojawić razy kilka, jest więcej niż ociupina słabych punktów, ale Michael Douglas z lakierowana grzywą i rudo-ponętna mniam mniam Liv Taylor chrupią poczucie humoru i zmysłów dość konkretnie, klasyczne rozdanie - jedna atrakcyjna spryciula używająca swych uroków i szereg pajaców z małpim rozumkiem, jeżeli dodać do tego jeszcze drewnianego Indianina w tle to iskiereczki skwierczą nader sympatycznie, ‘jestem niewiarygodnie głupia’ szepce lekko modulowanym głosikiem Liv i rzeczywiście w żadnym innym filmie nie ma jej tak ‘dużo’, a reszta chłopów sika w majty i spija jej kłamstewka do końca, w całym tym bałaganie jedynym trzeźwym jest wspomniany wyżej Michaś D. i widać jak na dłoni, że jako producent całego filmu wybrał sobie rolę najefektywniejszą, stary podrywacz i płatny morderca uwielbiający grać w bingo, złoty łańcuch na szyi, ciumcianie i podryw na prawo i lewo mimo zamaszystego wieku wciąż należą do ulubionych zajęć starego wygi, jednakowoż trzeba zaznaczyć, że gdyby wyjąć te dwa punkty programu – gangsterską grzywę a’la Presley i bujną wiewóro-picię to sytuacja nie byłaby już tak wesoła, można jeszcze dodać teksty o DVD, gdzie chyba w żadnym innym filmie odtwarzacz nie był czymś tak cennym i pożądanym, ale reszta to kalka, klisza, trochę poplątane style i gatunki, średnia, odmóżdżająca komedyja 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz