Monica Bellucci i atak jej cycków oraz Catherine Deneuve plus nabrzmiała, nieruchoma szczęka sparaliżowana
bokoksem, film z piękną Moniką, więc od razu na myśl przychodzą cycki, jednak
film szary, bury, trochę więcej niż do dupy, na pewno cycory się nie pojawią,
bo nie ma kontekstu, przyczyny, aluzji, że pewnie Monia dramatycznie spędzi
czas krzycząc, płacząc i chowając twarz w dłoniach, a tu okazuje się, że
cycunie nie dają za wygraną i ni stąd ni zowąd wyskakują na ekranik w jednej z
ostatnich i jakże rozkosznych scen, człek myśli, że miotająca się jak wariatka Monia
może obyć się bez cyckania, bo rzeczywiście produkcja o mongolskim dziecku,
które ma zbawić świat, zwierzaki i inne takie tam kosmiczne pierdoły do
kwadratu, ale tu nie ma żadnej taryfy ulgowej, Bella Bellu w króciutkiej peruczce
musi uwolnić się z zacisku biustonosza i żeby obowiązkowo się obnażyć dokonuje
wolty i myk bombaski prezentują się w całej okazałości, choć mają inny
charakter – głębszy, dramatyczny, bo Monia leży całkowicie naga, umierająca, a
nad nią odprawia czary-mary i hokusy-pokusy stary dziad, również nagi, upalony
pewnie na maksa, to dwa największe talenty Belli prezentują się okazale i ze
swej najlepszej strony, nadzieja, że cycków nie będzie, a tu cycki są, muszą
być, zawsze potrzebne, zawsze przygotowane, gotowe do ataku i totalnie niepozbawione
sensu, tych cycków zapewne bała się słynna Kaśka D. i obawiając się, że blado
na ich tle wypadnie, więc wstrzyknęła sobie w brodę jakieś chemiczne mikstury,
jej wielka dolna szczęna zrobiła się jeszcze większa, a usta przeistoczyły się
w wary morskiego suma, legenda francuskiej kinematografii i symbol piękna
znokautowana botoksem i w kamiennym kręgu walcząca kamienną twarzą z iście
niezniszczalnymi kamiennymi cyckami Moni, kamienny szał o cycki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz