JACKIE BROWN reż. Quentin Tarantino / 1997

ukochane przez Quentina filmy gorszej kategorii i święcąca największe triumfy w latach 70. i 80.stylistyka blaxploitation, czyli czarne kino dla czarnych, to finezyjne oczko w tarantinowskiej główce, facet potrafi przywrócić świeżość i nadać nowe znaczenie wyśmiewanym trendom, stylom, potrafi przywrócić do łask i podarować drugą młodość rzeczom ogólnie z przyczepioną etykietką ‘gorszy, niepełnosprawny, klasa B’, „Jackie” to nietypowy, ale solidny, zapętlony czarny kryminał z domieszką akcentów komediowych, gdzie w żadnym innym filmie Quentina słówka ‘czarnuch, skurwiel, pizdencja’ i wiele innych nie brzmiały tak słodko, nie pierwszej letniości i młodości czarnoskóra stewardesa z cwaniackim wyrazem twarzy wplątuje się w niezłe tarapatki i po wielu perturbacjach wyprowadzając wszystkich w amerykańskie pole, wychodzi na swoje, choć to nie jej słowa ‘to sprawa z cyklu: albo on, albo ja – i zapamiętaj sobie, że to kurwa nigdy nie będę ja’, driny, jaranie, lewe interesy, wymiana szmalu i kto kogo chce wykiwać, nigdy nie wiadomo co się stanie i oczywiście obowiązkowa próba wytrzymałości widza na to niekończące się, cudowne pierdolenie bohaterów o wszystkim i o niczym, zapomniana Pam Grier i jej wjazd na taśmę filmową tudzież lotniskową i kosmiczne dźwięki ‘Across 10th Street’ Bobby Womacka, zamulony kompletny patałach De Niro z tępą bezmyślnością malującą się na jego twarzy palący bongo, stópki puszczalskiej Bridget Fondy oglądającej swego tatkę Petera w telewizji i jej rozkoszna likwidacja na parkingu, cwaniacka i niedoceniona perła w koronie filmów Tarantino, niesłusznie uznawana za jego najgorszy film, to przecież pyszna, inteligentna i zdecydowanie za krótka(!!!) jazda i to nie tylko w bagażniku, do tego jakże amerykańska do bólu, śmieszna i rozbrajająca, bezapelacyjnie prima sort, ciekawe czy pojechał za nią na lotnisko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz