paraliżujące, wciągające, przeszywające dreszcze kino obyczajowe, rzecz dzieje się na wsi, gdzie dawne lata wspomina cudowna Hanna Skarżanka, w młodości kochała się w pięknym chłopcu (niezwykle zmysłowa i bardzo erotyczna scena miłosna), ale pod wpływem nacisku rodziny wyszła za mąż za innego, bogatszego, bardziej ustawionego, urodziła dwóch synów, z czego jeden to nie akceptowany przez otoczenie samorodny rzeźbiarz, na pewno lekko opóźniony w rozwoju, żyjący w swoim świecie, widać, że matka kocha go bardzo, chce otoczyć ochroną, ale ojciec zupełnie nie rozumie sytuacji, nie akceptuje syna, czuć ogromne napięcie między nimi, poniża syna, wyśmiewa, czasem chłopak dostanie batem, jego twórczości się wstydzi, a syn tworzy piękne, ogromne, wykute w drewnie rzeźby, przypominjące diabły, stwory, ale rzeczy niezwykle magiczne, chłopak bardzo przeżywa stosunek ojca do siebie, ten konflikt i ta postawa ojca przypomina słynnego Borynę, to właściciel pokaźnego gospodarstwa, największego we wsi domu, facet ostry i stanowczy, którego wszyscy słuchają, jak bohater reymontowski tego też dopada poważna choroba i zostaje przykuty do łóżka, traci mowę, jest scena, gdzie prosi, by zaniesiono go z łóżkiem do sadu, do ogrodu, do drzew, oczywiście później umiera, ale los nie obejdzie się również łaskawie z niechcianym synem, metaforyczna scena oddania psa, którego nikt nie chce, tak jak nikt nie rozumiał młodego artystę, piękna historia, opowiedziana w ostry, ale też poetycki, plastyczny sposób, czarno-białe zdjęcia rzeźb robią wstrząsające wrażenie, scena, gdy wszystkie płoną późnym wieczorem to kadry niezwykłe, tak samo jak sportretowanie matki, jej włosów na wietrze, jej uśmiechu, jej dobrych, mądrych oczu, hmm odpłynąłem…


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz