EWA reż. Adam Sikora, Ingmar Villqist / 2010


oni się chyba wszyscy uparli, by ten Śląsk przedstawiać jako  wyłącznie miejsce bidne, gdzie nie ma roboty, żadnych perspektyw, gdzie zupełnie nie świeci słońce, są tylko stare, brudne dzielnice i gdzie żyją wyłącznie rodziny górników zwolnionych z kopalni, mam dość kolejnej tej samej historii właśnie o śląskiej biedzie, o nielegalnym ryciu w hałdzie, o bezrobotnym górniku, o heroicznej żonie, która też heroicznie nadstawia dupy w nocnym lokalu, by zarobić choć trochę grosza, co z tego, że grają rewelacyjnie Barbara Lubos-Święs i Andrzej Mastalerz, a śląska gwara jest bezkonkurencyjnie smakowita, tu schemat goni schemat, zła burdelmama (może się podobać Anna Guzik), naiwni i bardzo niekumaci małżonkowie jako totalne ofiary losu (czy są jeszcze ludzie po 40stce bojący się jeździć windą czy robiący wielkie aj waj na widok telefonu komórkowego?), sztuczne to i bardzo stereotypowe, ogólnie to płacz, zgrzytanie zębów, albo się już zupełnie ino pociąć, nie wierzę, że tylko taki ponury jest Śląsk, że Ślązacy są tak mało operatywni, wyłącznie zmęczeni i ponurzy, eee zapachniało tanią demagogią

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz