CZŁOWIEK NA KRAWĘDZI reż. Asger Leth / 2012


proszę państwa, siadamy, wyjmujemy móżdżki, odkładamy je na bok i tylko w takim stanie możemy to coś oglądać, naprawdę po tym seansie to tylko stanąć na parapecie i skoczyć …  kiedyś takie badziewia lądowały z miejsca na VHSie, gdzieś na niskiej półce w regionalnej wypożyczalni, tu są sceny napisane chyba w szkole specjalnej troski, sceny, które powinny przejść do historii, ze szczególnym uwzględnieniem skoku z najwyższego piętra budynku prosto i centralnie na materac, po czym skaczący i niewybrednie drewniany, wręcz betonowy Sam Worthington podnosi się, otrzepuje i biegnie dalej, no istny wujek Pokemon,  pannica Genesis Rodriguez biega na włamie z półmetrowymi włosami roznosząc i zostawiając wszędzie swoje DNA, cycki i dupa zupełnie wywindowane  na wierzch, w uszach, jak kiedyś Kayah, koła na pół twarzy i generalnie odsłania podczas tego włamania na okrągło swe największe atuty i zdecydowanie nie chodzi tu bynajmniej o inteligencję, ten skok i ta panna mnie roztrąbiły zupełnie, jeszcze ta szczypta patosu na koniec, śmieszne oświadczyny, ojciec, który jednak żyje i se zwyczajnie barmanuje i generalnie kolejka dla wszystkich, no to jest hucpa, granda, kpina i czyste napierdalanie się z widza, Ed Harris, Kyra Sedgwick, Jamie Bell, Edward Burns…, o pszczółko Maju, o jej przyjacielu Guciu, co tacy aktorzy tu robią, ręce opadają bardzo nisko…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz