to od tego filmu Marylin się trochę zmieniła, przez ostatni rok nie było jej w Hollywood, szkoliła się w Nowym Jorku, poznała Lee Strasberga i zaczęła brać lekcje w jego Actors’ Studio, coś jej się pewnie w głowie poprzestawiało, bo wróciła pewniejsza siebie, nie była już taka zagubiona, infantylna, może to też fakt, że założyła rok wcześniej swoją własną firmę Marilyn Monroe Productions Incorporated, więc czuła się wreszcie panią sytuacji, to rzecz jasna wpłynęło też na jej grę, a rola w „Przystanku autobusowym” to było zdecydowanie coś wreszcie innego i naprawdę ciekawego, miała władzę, to ona zmieniła odtwórcę głównej roli męskiej, miał zagrać Rock Hudson, ale Marilyn się obawiała, że zdominuje ją i cały film i postawiła na zupełnie nieznanego aktora, Dona Murraya, to był strzał w dziesiątkę, facet grał tak jakby miał ADHD, był rzeczywiście dziki, prymitywny, szalony, ale też bardzo interesujący, kręciła więcej i decydowała o jeszcze innych sprawach, nie polubiła młodszej koleżanki z planu, też blondynki, Hope Lange, miała obiekcje do koloru jej włosów, napisała list do producentów i reżysera i w rezultacie Lange musiała przefarbować włosy na kolor ciemniejszy, poszła jeszcze dalej: grając marną szansonistkę w podrzędnej knajpie chciała mieć tandetne stroje, a nie nowe, efektowne kreacje, do których była przyzwyczajona publika, chciała być wiarygodna, realistyczna, czego producenci się bardzo obawiali, że taką Marilyn publiczność jednak nie kupi, to był szok, ale wszystko się opłaciło, zagrała i wyglądała fantastycznie, reżyser był nią zachwycony, porównywał ją nawet do Garbo i Chaplina, zresztą nie tylko on był pod wrażeniem, razem z Donem dostali nominacje do Złotych Globów, mówiono wręcz, że ta rola może przynieść jej również pierwszą nominację do Oscara, skończyło się tylko na nominacji dla Dona, ale to rzeczywiście była rola dobra, inna niż jej poprzednie wcielenia, Marylin pruła naprzód i chciała zupełnie zmienić swój wizerunek, różnie to wychodziło, ale to „Przystanek autobusowy” był tym pierwszym krokiem do bardziej przemyślanych, dojrzalszych ról, ciekawe jakby się potoczyła jej kariera, gdyby nie przedwczesna śmierć, prywatnie pewnie by nadal była zagubiona i zupełnie by spartaczyła swe życie, ale jakby później grała?, jakie role?, przecież miała zakusy ogromne na zagranie chociażby Gruszeńki z „Braci Karamazow”, mówiła o tym sama w wywiadach, może by kiedyś z komediowej, pełnej bujnych kształtów seksownej blondyniasy, narodziła się pełnokrwista aktorka dramatyczna?, kto wie…, „Skłóceni z życiem” mogły być początkiem zupełnie innej drogi, ale tak naprawdę wszyscy jej mieli dość i zamiast aktorstwa sugerowali by nie uczono jej właśnie gry, ale wyłącznie profesjonalizmu, a przede wszystkim i wyłącznie punktualności

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz