filmik dziwnie się zaczyna, dziwnie się kończy i jest ogólnie dziwny, bo choć to niskobudżetowy projekt, to zupełnie pozbawiony oryginalności, wszystkie te chwyty, gagi widziało się już milion razy, momentami jest tak nudno i niezręcznie głupio, że Benny Hill przy tym to rzecz wybitna, niby komedyjka, ale do śmiechu to raczej tu nie ma wielu powodów, obejrzeć można, choć nie wszystko obejrzeć można, ale to obejrzeć można zdecydowanie….w domeczku, przy pifku, przy rozmowie, ale gdybym miał wybrać się do kina, wydać kaskę na bilet i obejrzeć tę marną kopię Gangu Olsena, to bym się chyba pochlastał, aktorzy robią co mogą, a robią dużo, niestety scenariusz i reżyseria braci Russo ciągnie się w jakąś niesprecyzowaną otchłań i wszyscy się gubią na planie i chyba nie wiedzą dokładnie w czym występują, jedynie rozkoszny bobas przyciąga oko, a i również oprawa muzyczna dopieszcza uszko, bo soundtrack jest naprawdę wyśmienity, nie wybierajcie się więc zatem do Collinwood – nudy na pudy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz