cycki ci powiedzą wszystko, cycki ci zdradzą kto zabija, pierwsza scena to ewidentnie biust pani pisarki i to ten biust zabija na początku, a potem łatwo rozszyfrować właścicielkę owych piersi, bo przecież Sharon Stone w co drugiej scenie umiejętnie eksponuje te cycuszki, tego nie można pomylić, więc nie ma co się spierać, morderczynią była na pewno Catherine Tramell, zresztą szpikulec w ostatniej scenie, leżący pod łóżkiem raczej nie służył jej do zabijania komarów, ani też jako najlepszy przyjaciel każdej kobiety czyli mały, podręczny wibratorek, ta postać to kobieta nieodgadniona (choć nie do końca, bo przecież cycuchy ją zdradziły, ale o tym wiemy tylko my widzowie), która nie pozwoli się okiełznać żadnemu mężczyźnie, ani też matce naturze, każda scena z nią to małe arcydziełko, wiadomo najsłynniejszy „łonowy” moment w historii kina, ale chociażby wysiadanie boso z samochodu w czasie ulewy jest nieziemskie, to ściągnięcie butów i przebiegnięcie boso w strugach deszczu było niezwykle spontaniczne, ulegające magii danej chwili, sam zresztą wzrok Sharon przyprawia o dreszcze, kobita naprawdę była wypaśna, a to co się stało z jej osobą i karierą po tym filmie to osobna zupełnie historia, chyba se z tego „uniesienia” założę nogę na nogę, ale jest jedna rzecz, o której już kiedyś wspominałem, SS to rzeczywiście demon w skórze kobiety, który zwodzi, kusi i omamia całym swoim jestestwem, bawiąc się prowadzoną, swoją morderczą grą, ale to Joanna Pacuła miała tę rolę zagrać pierwotnie, odrzuciła propozycję, szkoda ogromna, bo nie umniejszając nic Sharon, to Pacuła ma w sobie więcej tajemnicy, nie wspominając o innych przywarach ducha no i rzecz jasna - ciała, taki patriotyzm się mi włączył na końcu
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń