idealna pozycja dla fanów Teletubisiów, familijne/niby komediowe kino dupo-ściśliwe, po śmierci żony, żeby jakoś zmienić dotychczasowe życie, dziennikarz z dwójką dzieci kupuje zoo (ja pier...), a żeby było mało to oprócz wyłącznie uroczych zwierzątek szefową tego „animal planet” jest nie kto inny jak sama Scarlett Johansson, to takie naturalne, po prostu se taka seksbomba wpadła na seansik i se gówna spod zebry wybiera i se zwyczajnie rządzi tym zwierzęcym folwarkiem, poprawiając tu i ówdzie se tipsa, a wybrudzić się trochę, a rozczochrać se włoseczki, a bez makijażu do tygrysa podchodzić, a przede wszystkim to za porządne udawanie się wziąć, bo jej aktorstwo w tzw. „scenach dramatycznych” to kompromitacja, to poniżej krytyki, zresztą jakby mało było to oprócz wyłuskanych brwi naszej wydymaczki ust są jeszcze piękne oczy tygrysa, ale zaskakująco okazuje się, że nie tylko piękne, więc nasz Matt Damon (jeszcze nigdy nie był tak bardzo podobny do Dominika Nowaka) szuka zrozumienia, pomocy w mądrych oczach tygrysa, bo czy te oczy mogą kłamać? chyba nie…, takich wymuszaczy łez jest tu co druga scena, cierpiący Matt oglądający zdjęcia i wspominający zmarłą żonę (chlip, chlip, chlip - chlip chlipa chlipem pogania), córeczka to dziecko wprost ze sklepu – niemarudzące, zawsze uśmiechnięte, puentujące różne wydarzenia, słodziutkie – no idealne, wydumane, sztuczne problemy oczywiście rozwiązują się albo same, albo z pomocą wyłącznie całej masy życzliwych, dobrych ludzi, tiaaaaa…., cukier, puder, lukier, ogólna sacharyna, amerykańska bajurka – amerykańskie szambo, nie odwiedzać tego zoo, kurwa nie wolno!, ZABRANIAM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz