to najdłuższy film wyprodukowany przez amerykańską wytwórnię i rozpowszechniany w Stanach Zjednoczonych, „ciągnął się” przez cztery godziny i trzy minuty i tyleż czasu też ja wysiedziałem i te egipsko-rzymskie widowisko obejrzałem, produkcja kosztowała ponad 44 mln dolarów, co jak na 1967 rok było sumką kosmiczną, zresztą po przeliczeniu na rzeczywisty koszt z uwzględnieniem inflacji jest to nadal jeden z najdroższych kiedykolwiek wyprodukowanych filmów, wydano miliony na dekoracje, na kostiumy, a w scenie kąpieli koleżanki Cleo w wannie gąbka pływająca była zwykłym produktem z plastiku, jaki można było dostać w pierwszej lepszej drogerii, jeszcze innych mnóstwo błędów – w jednej ze scen, w tle samolot przecina niebo, co raczej jest mało prawdopodobne, Kleopatra mija łuk, który powstał przynajmniej 300 lat po jej śmierci, to słynny wjazd naszej Cleo do Rzymu, scena słynna, wielokrotnie parodiowana i niezmiernie kiczowata - zresztą poziom absurdalnych fryzur i architektonicznych wynalazków mijał się zupełnie z tzw. prawdę historyczną, jak pisano: ”Elizabeth Taylor jest pierwszą Kleopatrą, która płynąc w dół Nilu, dotarła do Las Vegas”, głupoty, blichtr, hollywoodzkie wizje, ale przyznać trzeba, że choć mocno przegadany to film, nadal robi wrażenie, opowieść o „tej dziwce z Egiptu” jak mieli mawiać o Kleopatrze Rzymianie, jej wielkich miłościach do Cezara, a później do Marka Antoniusza, ogląda się całkiem sympatycznie, warto zobaczyć specjalnie pobudowane robiące wrażenie ogromne budowle i machiny antyczne, bez udziału komputerów, bez pomocy makiet, bez efektów specjalnych i nieprawdopodobne stroje nieprawdopodobnie zjawiskowej Liz, zresztą to nie ona miała zagrać pierwotnie tę rolę, początkowo to urocza Alexis z wiadomego serialu czyli Joan Collins miała się wcielić w rolę tej słynnej władczyni, nic z tego nie wyszło, ale żeby skusić do tak długiej produkcji samą Taylor producenci byli gotowi zapłacić wszelkie pieniądze, ta dla żartu powiedziała, że zagra główną rolę, ale za milion dolarów, wcześniej nikt nie dostał tyle za rolę, ale producenci wzięli to poważnie i tyleż aktorka miała zapisane w kontrakcie, zresztą zarobiła dużo więcej, bo film kręcono w systemie Todd-AO, a Elżbieta T. jako wdowa po którymś tam swoim mężu Mike’u Toddzie miała do niego wyłączne prawo, tak więc z gaży 1 miliona sumka przeobraziła się w około 7 paczek zielonych, co czyniło ją najdroższą aktorką w historii kina, zresztą kasy Taylor nigdy nie brakowało, tak jak mężów, ale tu podczas kręcenia poznała Burtona, rozpoczynając najburzliwszy romans - dwa małżeństwa, spektakularne rozstania i powroty, występy w genialnych filmach i gównianych badziewiach, afery alkoholowe, bijatyki – w historii całego Hollywood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz