choć w roli tytułowej Johnny Knoxville, etatowy odtwórca wszelkiej maści półdebili w durnych komedyjasach, to tu mamy obyczaj/dramat z elementami komedii, to nie jest na pewno mistrzostwo kinematografii, ale się te perypetie mieszkańców małej, amerykańskiej mieścinki sympatycznie ogląda, nie każda produkcja przecież musi zwalać z nóg, producentem wykonawczym jest Quentin Tarantino i to trochę „czuć”, są świetne stare muzyczne kawałki (Lee Hazelwood i Run Boy Run), jest bardzo soczysta i przeważnie suczowata Juliette Lewis - tu wrażliwa, uczuciowa lokalna piękność, ładne zdjęcia, naprawdę to nic wielkiego, nikomu ten filmik życia nie zmieni, a miło, przyjemnie się na to patrzyło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz