ZUPEŁNIE INNY WEEKEND reż. Andrew Haigh / 2011


przypomina mi ten film trochę „Johna i Mary” z Dustinem Hoffmanem i Mią Farrow, dwoje ludzi poznaje się w knajpie, jedna wspólna noc, poranek, wspólny dzień, wspólny weekend, oczywiście między dwiema produkcjami jest ponad czterdzieści lat różnicy, ale obydwie to romantyczne antyromantyczne historie, no i starsza wersja jest tematycznie oczywiście hetero, ta zdecydowanie homo, ale tak właściwie to tu nie ma najmniejszego znaczenia, historia ludzka, wszechstronna, uniwersalna, przecież można by tu wstawić starszego pana i młodą dziewczynę, muzułmanina i katoliczkę…. , to po prostu ukazanie kiełkującego się uczucia między dwiema osobami bez względu na płeć i seksualność, to jest para jak miliony innych, zwyczajnych par, intymnie podglądamy jak się rozwija między nimi bliskość, przywiązanie, poznajemy ich dokładniej, bliżej, co nimi kieruje, jacy zwyczajnie są, jak się różnią i jak się uzupełniają, jeden jest ciepły, czuły, taki idealista, skryty, nie afiszujący się pod jakimkolwiek względem, drugi to towarzyski,  ekstrawertyczny artysta, nie dbający o to co myśli otoczenie, ukazani niebywale naturalnie - trochę wulgarnie, trochę sentymentalnie, trochę banalnie, wręcz pozwalają nam jakby wejść do środka ekranu i pobyć z nimi, podglądać ich i poznać ich myśli, co czują, jak czują, reasumując to nie jest żadna propaganda gejowska, ale ukazanie zwykłej potrzeby bliskości, akceptacji i samotności, rzekłem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz