metaforyczny, kameralny science fiction, gdzie nie
uświadczysz podświetlanych mieczy, błyszczących talerzy kosmicznych, walk
pozaplanetarnych czy innych efektów oślepiających oko i wywołujących wizualny wstrząs
na widzu, tu stawiamy na metaforę, na zjawiska pozazmysłowe, pozawerbalne, gdzie
dominują dreszcze, gdzie napięcie wrasta, gdzie groza i pomyślunek
idą całkiem zgrabnie ze sobą w parze, złożona i nieoczywista próba kreacji
istot z innego świata, względność czasu, płynność czasu, zdarzenia i sytuacje, których
ludzki umysł nie potrafi objąć intelektualnie, można tego nie kupić, a można
uwierzyć i dać się ponieść historii o kosmitach, którzy nie chcą nas Ziemian
zniszczyć, nieco filozoficzne podejście do sprawy, może zalatujące taniością
mistrza słowa Paulo Coelho o tym, że jak nie będziemy ze sobą rozmawiać,
współpracować, działać razem to daleko nie zajedziemy, poprzez zjednoczenie, połączenie otrzymujemy dar i tu trochę
łopatologia amerykańska się kłania, ale też inna sprawa mówiąca o wpływie
używanego języka na sposób myślenia, świadomość że człowiek nie radzi sobie w
korzystaniu z języka pojęć, który dla siebie stworzył, w komunikacji
międzyludzkiej okazuje się często zawodny i tu ‘kosmiczne ośmiorniczki’
znajdują język właściwy, tak naprawdę ten jedyny, który okazuje się trafiać w
sedno ludzkiego doświadczenia, przez co umożliwia osiągnięcie porozumienia,
komunikat oparty na logice nie jest w stanie zmienić czyjejś decyzji, ale już
komunikat inaczej zakodowany jak najbardziej może, klimatyczna melancholia i
refleksja doskonale opisują spotkanie człowieka z bardziej rozwiniętą
cywilizacją, na tle której okazujemy się małpkami wyrywającymi sobie pistolety
na wodę, czuć po trosze dyskretnie Lema, Kubricka, klimat „Łowcy androidów”, bez
kiczu, bez dosłowności, bez natrętnej inwazji obcych czy innych „Star Warsów”,
no i jeszcze ta Amy jako tłumaczka kosmitów…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz