CARRIE reż. Kimberly Peirce / 2013

nowa wersja, nowa Carrie, czyli ulepszanie rzeczy doskonałych, rzeczy które się sprawdziły, które zaliczamy do klasyki, zmodernizowany horror o psychopatycznej nastolatce, którą emocjonalnie tyrała fanatycznie religijna matka, ale po co poprawiać, modyfikować coś idealnego?, po co aktualizować ponadczasową historię?, po co kręcić remake, jeśli nie ma się żadnego nowego pomysłu na film, na inne opowiedzenie historii?, ileż trzeba mieć tupetu, by nakręcić właściwie to samo, a nowa wersja to szarża, to trochę kpina, to film, który nie dotrzymuje kroku poprzednikowi, tamten miał klimat, miał treść, a remake to naszpikowana efektami specjalnymi, progresywna, efekciarska i pozbawiona ciśnienia historia wyłącznie dla nastolatek, niefortunnie obsadzona dobra przecież Chloe Grace Moretz, zupełnie się w tytułowej roli nie sprawdza, nie pasuje, a to ona powinna przede wszystkim budować napięcie i ciągnąc cały film, jest za ładna, a przez to za zwyczajna, nijaka i niestety pozbawiona tajemnicy, Sissy Spacek z ogromnymi oczyskami, piegowata, blada jak śmierć jako tamta 'oryginalna' "Carrie" paraliżowała, była jak postać z innego świata, ogólnie niepotrzebne, zbyteczne kino, które nie wytrzymuje porównania z dziełem De Palmy, tamten film może nie był arcydziełem, ale ta propozycja zmierza w stronę komedii, parodii i płyciutkiego filmiku dla młodzieży, zwyczajne i bezpłciowe odtwórstwo bez nastroju a to już śmierdzi zwyczajnie profanacją  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz