BURTON I TAYLOR reż. Richard Laxton / 2013

historia pracy nad ostatnim wspólnym teatralnym przedstawieniem najsłynniejszej małżeńskiej pary Hollywood, to co oni razem wyprawiali przed małżeństwem, będąc małżeństwem, podczas separacji, po rozwodzie, następnie przed kolejnymi wspólnymi zaślubinami, znowu po rozwodzie i jeszcze dalej to poezja, to niekończący się festiwal bijatyk, kłótni, rękoczynów, posiniaczonych twarzy, demonstracyjnych awantur, szantaży, sprzeczki dzisiejszych gwiazd to przy nich małe pstryczki w noski, ten telewizyjny filmik przedstawia samą końcóweczkę ich relacji, Richard ma nową żonę, Liz męża, ale chemia między nimi pozostała, to był ogień, właściwie ogień piekielny, bo wystarczył maleńki foch ze strony Liz, a Richard dostawał szału i odwrotnie, do tego ocean alkoholu i mnóstwo narkotyków robiły swoje, destrukcja, ale też ogromna siła przyciągania, nie mogli bez siebie żyć, ale ze sobą też razem długo nie wytrzymywali, idealnie opisywała ich relacje sentencja, że tragedią jest jak dwoje ludzi będąc razem się nie kocha, ale stokroć gorszym dramatem jest, gdy dwoje ludzi kocha się za bardzo, Dominic West świetny, ale to Helena Bonham Carter wiedzie tutaj prym, nominowana za tę rolę do Złotego Globu, Emmy czy Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych jej Elizabeth nieprawdopodobna, chociaż nie za bardzo podobna wizualnie do oryginału, to temperament wielkiej filmowej divy, często i gęsto pretensjonalnej, momentami przaśnej, wiecznie spóźniającej się, oddała idealnie, Helena nie do przecenienia, to były gwiazdy olbrzymiego formatu i ten lekki, przyjemny film to pokazuje, ale też uzmysławia że dziś gwiazd takich po prostu nie ma i nigdy nie będzie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz