‘polskie drogi’ lekko i na wesoło, niestety na tyle wesoło,
że niezwykle sympatyczny i właściwie obyczajowy, choć mocno podkoloryzowany
film drogi zamienił się, ni z gruszki ni z pietruszki, w Jamesa Bonda, młody
chłopak kradnie UBekowi pistolet, uprowadza samolot do Berlina i z
sentymentalnej i pełnej wdzięku opowiastki o ‘latach minionych’ dostajemy
naciąganą sensację i to raczej mało mającą wspólnego z realiami PRL-u, można
się czepiać jeszcze gadek młodzieży na zabitej dechami wsi o lotach w kosmos, o
dzieciach kwiatach czy marihuanie, o tym, że dziewczyny z gastronomika znają
zarządzenia I sekretarza, że muza jest mocno podlansowana pod widza
współczesnego, że tłumaczka z mocno napompowanymi ustami po botoksie jest
żywcem wyjęta jakby z innej galaktyki i brak właściwie wszędzie flag
czerwonych, a to przecież święto 22 lipca, jednak perypetie dwóch braci ogląda się z
przyjemnością, ‘Podróż za jeden uśmiech’ ciut doroślej, bo to braterska odwózka
młodszego brachola do woja, po drodze jakiś jeszcze dancing, woda z sokiem z
syfonu, sytuacje w PKP – płać konduktorowi połowę i też ten nieszczęsny LOT –
Landet ooch Tempelhof, pojawia się też Ania Przybylska w swej ostatniej roli ze
swoim bardzo do niej podobnym synkiem, ładne zdjęcia i sielski klimat, film
lekki i przyjemny, ale też z ciężkimi i kompletnie niepotrzebnymi, nieudanymi
momentami dziejącymi się w alternatywnej rzeczywistości, w PRL-u czysto
filmowym, zbyt cukierkowym, designerskim, przejaskrawionym, a nie realnym, trochę
taki bilet donikąd, trochę bilet w jedną stronę, ale w dobie polskiego
komediowego szitu to jednak istna perełka w klozecie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz