DAAS reż. Adrian Panek / 2011


kilka scen, kilka sekwencji dla mnie obezwładniających, przebudzenie żony z apatii i wtulanie się w męża i jego kochankę, scena z ptakami, z mężczyznami w ptasich maskach, każdy ptak inny, a mimo intryg i wzajemnych niechęci wszystkie trwają we współpracy, pod okiem białego gołębia – cesarza, trochę widowisko/zabawa, trochę aluzja/obrządek masoński, to coś wspólnego ze sceną z „Oczu szeroko zamkniętych”, jest jeszcze króciusieńki momencik ze Stenką w roli księżnej, może zbyt teatralna, może zbyt plastyczna, może zbyt przeszarżowana, ale taka wysuszona, antypatyczna, biała jak śmierć potworzyca pijąca kawkę pod drzewem wbija się na długo w pamięć, to sceny majstersztyki, zresztą zewnętrzna warstwa jest niezwykle atrakcyjna, zaprasza, wręcz kusi, by zajrzeć co kryje się w środku, niestety wewnątrz już tak interesująco nie jest, opakowanie zdecydowanie lepsze od zawartości, po prostu zabrakło dobrego scenariusza, jest klimat, jest pewna aura tajemniczości, może nawet jakiegoś mroku, ale to tylko wydmuszka, kilka scen naprawdę fascynujących, kostiumy, stroje z epoki, dekoracje i pięknie ukazany pałac w Wojnowie, fajnie zderzony współczesny sposób mówienia i bycia z tamtą epoką, Bonaszewski najlepszy kradnie wszystkim aktorsko cały ten spektakl, ale niestety to tylko zapowiedź czegoś, co mogło być naprawdę wspaniałe, to mógłby być film o wielkiej tajemnicy, gdzie skóra na ciele by falowała wte i wewte, cała historia ukazana bez wyrazu, bez napięcia, film się nie udał, nie wiadomo czy to thriller, czy melodramat, czy historia wielkiej tajemnicy, która może tylko szachrajstwem była, fabuła rzeczywiście nie trzyma się kupy, ale tych kilka scen wyszło naprawdę nieziemsko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz