kilka scen, kilka sekwencji dla mnie obezwładniających, przebudzenie
żony z apatii i wtulanie się w męża i jego kochankę, scena z ptakami, z
mężczyznami w ptasich maskach, każdy ptak inny, a mimo intryg i wzajemnych
niechęci wszystkie trwają we współpracy, pod okiem białego gołębia – cesarza,
trochę widowisko/zabawa, trochę aluzja/obrządek masoński, to coś wspólnego ze
sceną z „Oczu szeroko zamkniętych”, jest jeszcze króciusieńki momencik ze
Stenką w roli księżnej, może zbyt teatralna, może zbyt plastyczna, może zbyt przeszarżowana,
ale taka wysuszona, antypatyczna, biała jak śmierć potworzyca pijąca kawkę pod
drzewem wbija się na długo w pamięć, to sceny majstersztyki, zresztą zewnętrzna
warstwa jest niezwykle atrakcyjna, zaprasza, wręcz kusi, by zajrzeć co kryje
się w środku, niestety wewnątrz już tak interesująco nie jest, opakowanie
zdecydowanie lepsze od zawartości, po prostu zabrakło dobrego scenariusza, jest
klimat, jest pewna aura tajemniczości, może nawet jakiegoś mroku, ale to tylko
wydmuszka, kilka scen naprawdę fascynujących, kostiumy, stroje z epoki,
dekoracje i pięknie ukazany pałac w Wojnowie, fajnie zderzony współczesny
sposób mówienia i bycia z tamtą epoką, Bonaszewski najlepszy kradnie wszystkim
aktorsko cały ten spektakl, ale niestety to tylko zapowiedź czegoś, co mogło być
naprawdę wspaniałe, to mógłby być film o wielkiej tajemnicy, gdzie skóra na
ciele by falowała wte i wewte, cała historia ukazana bez wyrazu, bez napięcia,
film się nie udał, nie wiadomo czy to thriller, czy melodramat, czy historia wielkiej
tajemnicy, która może tylko szachrajstwem była, fabuła rzeczywiście nie trzyma
się kupy, ale tych kilka scen wyszło naprawdę nieziemsko

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz