9 I PÓŁ TYGODNIA reż. Adrian Lyne / 1986


ten film to słynne stwierdzenie Kim, że całowanie Mikiego to zlizywanie brudnej popielniczki, odwracając sytuację to Tony Curtis kiedyś powiedział, że całując Marilyn Monroe podczas kręcenia słynnego „Pół żartem, pół serio” miał wrażenie, że tę czynność wykonuje z …Hitlerem, to są na pewno skutki któregoś tam z kolei dubla, powtórki zbliżenia dwójki aktorów, ale rzeczywiście po sześćdziesiątym dziewiątym dublu udawania podnieconą mogą takie wnioski nasunąć się naturalnie, tym bardziej, że reżyser jest niezadowolony nadal i woła: cięcie! I jeszcze raz – powtarzamy!, wracając do Mika i jego rurki, chłopina nie oszczędzał na płucach i palił paczkami, więc aromat mógł być wyjątkowy, zresztą oni z Kim się nie znosili na planie, stąd pewnie taka chemia  i takie wiarygodne sceny zbliżeń między nimi, Rurka wprowadza pewien obłęd i choć olśniewająco przystojny , bo dziś to zliftingowany i pozszywany starszy pan, robi w filmie wyłącznie trzy anielskie  minki na krzyż i gra jak uśmiechnięta kukła, Kim jest tu rzeczywiście zjawiskowo piękna, ale czuć że jest skrepowana, zagubiona i do końca nie wie jak grać - czy do widza, czy do „popielniczki”, zresztą czuć tu ewidentnie na kilometr, że ona nie umie przestać myśleć o kamerze, jest wiecznie przestraszona i taka bez sensu trzęsąca się, a przecież trzeba się trząść z sensem, trzęsienie się bez sensu jest po prostu bez sensu, tę rolę miała zagrać Joanna Pacuła, nasza rodaczka dostała pierwsza tę rolę, jak i udział w „Nagim instynkcie”, jak wiemy nie przyjęła tych propozycji z powodów osobistych (zazdrosny mąż – paranoja….), a szkoda, filmy te wywindowały na sam szczyt i Kim i Sharon, więc mielibyśmy prawdziwą, wielką, NASZĄ gwiazdę w Hollywood, dziewczyna, nie tylko, że ładniejsza od wyżej wymienionych pań, to zdecydowanie utalentowana, z pazurem, oj ogromna szkoda, ogromna….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz