DUNGEON SIEGE: W IMIĘ KRÓLA reż. Uwe Boll / 2007

ufoludy, stwory i inne potwory, czyli ekranizacja gry komputerowej, jakieś fantasy/średniowiecze/ninja świat, banalne pierdzenie o walce dobra ze złem, misiaczek Jason Statham jest farmerem i pracuje na roli z mieczem u nogi, jak rdzenny Aborygen zabija potworki wyglądające jak orki rzucając w nie bumerangiem, uwolnić orki lub patrzeć jak szybki koleś wywija maczetą, kopniaki z piruetem w kokos kopane i czarnoksiężnicy-magicy walczący mieczami sterowanymi za pomocą umysłu, w tle wyraźnie na planszach namalowane widoki, czyli średniowieczny matrix dla ubogich informatyków, bzdura kopana z magicznym festyniarstwem, Ray Liotta, Claire Forlani, Burt Reynolds, Ron Perlman, Leelee Sobieski umoczeni w królestwie, którego władcą zostanie Statham, no widać od razu, że wszyscy zaliczali przez dłuższy czas głuchy telefon z propozycjami ambitniejszych ról, stąd ich obecność na planie, żeby chociaż jeden uśmieszek, jakieś mrugnięcie czy wesolutka rozwałka pokazująca, że to tylko prześmiewcza rozryweczka bez ambicji, że to pastisz i jajo z komputerowej durnoty, Uwe Boll kolejny raz nie zawiódł, dostał Złotą Malinę dla najgorszego reżysera roku i cudownie spartolił kolejny swój film

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz