początek klasycznej już serii o głupkowatym policjancie z
francuskiej Riviery, rzecz kultowa – humor, piękne widoczki, słońce, a gwiazdą
numer jeden jest oczywiście niezrównany Louis de Funes, cały świat sikał ze
śmiechu z perypetii znerwicowanego sierżanta,
a rozedrgany, nerwowy, wymachujący rączkami Louis był w tym niezastąpiony, mały
śmieszny człowieczek, a rozpierdzielał ekran na małe kawałeczki, często
wytykano mu jego manieryczną grę, powtarzanie się i rzeczywiście nie ma tu mowy
o wielkim aktorstwie, za to jest ogromna siła temperamentu, osobowości, zagdaczenia
innych i zawłaszczenia sobie prawie zawsze całej sceny tylko dla siebie, ale
przyznać trzeba że facet miał to ograne w jednym palcu i naprawdę bawił, sytuacje
z łapaniem naturystów i oczywiście postrzelona zakonnica w swoim samochodziku,
uznawany za najbrzydsze autko świata Citroen 2CV był niezwykle słodziutki, a
niezgorsza pingwinica zapieprzała w nim z prędkością światła, wyjątkowa część pierwsza
‘żandarmerii’ uznawana za najlepszą, bo im głębiej w las tym więcej udziwnień i
z poziomem było już różnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz